Dobre zabawki: drewniany samochód ze zwierzętami
Do tej pory opisywałam książki, które w mojej ocenie są nie tylko atrakcyjne dla dziecka (o czym decydował Franek 😉), ale także stanowią dobre źródło wspólnej zabawy, nauki i pomagają w stymulowaniu rozwoju.
Tym razem dzielę się z Wami ciekawą zabawką, którą Franek dostał pod choinkę. Zestaw składa się z 2 elementów: samochodu, przyczepy i 6 figurek zwierząt: krowy, konia, owcy (która w momencie robienia zdjęć pasła się gdzieś między klockami;) ), kury, kaczki i psa. Wszystkie elementy są drewniane, polakierowane i na tyle duże, że maluch nie włoży ich do buzi.
Największym plusem zabawki są wspomniane zwierzęta, które można umieszczać na przyczepie, ćwicząc nie tylko sprawność manualną, ale także koordynację wzrokową i słuch, gdy mówimy dziecku, co położyć. Podobnie dzieje się przy rozładunku - Franek np. podaje zwierzęta według mojego polecenia lub mówi, co ma w ręce. Samochód posiada sznurek, za który można ciągnąć, co dla mojego dziecka jest wielką atrakcją. W dodatku pojazd jest stabilny i zwrotny, więc nie ma obaw, że maluch się zniechęci. Jedyną wadą jest łatwo odczepiana przyczepa, którą Frankowi ciężko jest z powrotem nałożyć. Myślę jednak, że jeszcze kilka prób i zacznie mu wychodzić. Oczywiście na przyczepę można ładować też inne przedmioty, my przewozimy klocki, instrumenty i książeczki. Zwierzęta znowu mogą posłużyć jako figurki i są na tyle "czytelne", że nawet 11 miesięczny Franek nie miał problemu z tym, by je rozpoznawać. Co ciekawe, są to akurat te zwierzęta, którym łatwo przypisać wyrażenie dźwiękonaśladowcze- mu, iha, be, ko ko, kwa i hau hau.
Jako, że był to prezent, cena i pochodzenie owiane jest tajemnicą, ale podpowiem Wam, że po wpisaniu w wyszukiwarce "drewniany samochód ze zwierzętami" znalazłam podobne 😉
Tym razem dzielę się z Wami ciekawą zabawką, którą Franek dostał pod choinkę. Zestaw składa się z 2 elementów: samochodu, przyczepy i 6 figurek zwierząt: krowy, konia, owcy (która w momencie robienia zdjęć pasła się gdzieś między klockami;) ), kury, kaczki i psa. Wszystkie elementy są drewniane, polakierowane i na tyle duże, że maluch nie włoży ich do buzi.
Największym plusem zabawki są wspomniane zwierzęta, które można umieszczać na przyczepie, ćwicząc nie tylko sprawność manualną, ale także koordynację wzrokową i słuch, gdy mówimy dziecku, co położyć. Podobnie dzieje się przy rozładunku - Franek np. podaje zwierzęta według mojego polecenia lub mówi, co ma w ręce. Samochód posiada sznurek, za który można ciągnąć, co dla mojego dziecka jest wielką atrakcją. W dodatku pojazd jest stabilny i zwrotny, więc nie ma obaw, że maluch się zniechęci. Jedyną wadą jest łatwo odczepiana przyczepa, którą Frankowi ciężko jest z powrotem nałożyć. Myślę jednak, że jeszcze kilka prób i zacznie mu wychodzić. Oczywiście na przyczepę można ładować też inne przedmioty, my przewozimy klocki, instrumenty i książeczki. Zwierzęta znowu mogą posłużyć jako figurki i są na tyle "czytelne", że nawet 11 miesięczny Franek nie miał problemu z tym, by je rozpoznawać. Co ciekawe, są to akurat te zwierzęta, którym łatwo przypisać wyrażenie dźwiękonaśladowcze- mu, iha, be, ko ko, kwa i hau hau.
Jako, że był to prezent, cena i pochodzenie owiane jest tajemnicą, ale podpowiem Wam, że po wpisaniu w wyszukiwarce "drewniany samochód ze zwierzętami" znalazłam podobne 😉
Hania, Franio na większości zdjec ma gole stopy. To ma jakies znaczenie, czy raczej przypadek?
OdpowiedzUsuńZe względów bezpieczeństwa :) Franek lubi się wspinać, wstawać i chodzić przy meblach a na naszych podłogach w skarpetach często się przewracał. Nawet te antypoślizgowe nie zdawały egzaminu.
OdpowiedzUsuń