Mój sposób na to, by dziecko pamiętało bliskie osoby...

W dzisiejszych czasach domy wielopokoleniowe to rzadkość. Większość młodych rodziców stara się "żyć na swoim" i całkiem dobrze radzi sobie z samodzielną opieką nad dzieckiem. Jak zawsze, sytuacja taka ma swoje zalety i wady. Dzieci, które za rzadko widują swoich dziadków, ciocie, kuzynów przy swojej krótkiej, kilkutygodniowej pamięci (pamięć rocznego dziecka wynosi do 8 tygodni) nie są w stanie pamiętać osób, widzianych np. w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Jeśli dodamy do tego lęk separacyjny i wizytę w nowym miejscu nie dziwmy się, że nasze wesołe na co dzień dziecko spędzi kolejne spotkanie wtulone w mamę, a na próby nawiązania kontaktu będzie reagowało niechęcią, a nawet płaczem.

Jednym z moich "matczynych" postanowień wobec malutkiego Franka było to, by nie zapominał o babciach i dziadkach, których z racji odległości widuje rzadko. Jeździmy do nich jak najczęściej, bo nic nie zastąpi osobistego kontaktu, jednak miałam poczucie, że pomiędzy tymi spotkaniami  powinnam mu jeszcze o nich przypominać.

Rozwiązanie przyszło przypadkiem.... 

Z okazji roczku Franka postanowiłam, z myślą o urodzinowych gościach zrobić mini galerię zdjęć "od pierwszych dni - do teraz". Wykonałam ją bardzo prostym sposobem używając samoprzylepnych wieszaków, sznurka i klamerek. Miało być 12 zdjęć, po jednym na każdy miesiąc. Jednak po przeglądnięciu wszystkich, które wywołałam (a robię to regularnie) wybrałam po ostrej selekcji... 80 😁 Wśród tych, które przywoływały w pamięci istotne momenty (pierwszy uśmiech, zabawy, spotkania, uroczystości) znalazły się tez zdjęcia z ważnymi osobami w naszym życiu. Wszystkie z Frankiem na rękach.




Nasza, wisząca na głównej ścianie mieszkania galeria, spotkała się ze sporym zainteresowaniem gości i ... Franka, który co chwilę domagał się brania na ręce i oglądania po kolei wszystkich zdjęć. Z uwagą słuchał ich opisu i osób, które się na nim znajdują, aż pewnego dnia ze zdziwieniem odkryliśmy, że poprawnie wskazuje wszystkie osoby, o które się prosi, rozpoznaje miejsca w domu, gdzie zostało zrobione zdjęcie i powtarza czynności ze zdjęcia, np przytulanie się.




Oglądanie zdjęć i opowiadanie o nich stało się naszym codziennym rytuałem. Jestem pewna, że ta czynność pomaga Frankowi nie tylko w lepszym rozwoju pamięci, ale także mowy i myślenia. Na zdjęciach potrafi wskazać i nazwać prabacię,  pradziadka, ciocie, które widuje sporadycznie. A gdy spotyka ich  "na żywo",  wyraźnie cieszy się na ich widok i nie czuje obaw przed nawiązaniem kontaktu - w przeciwieństwie do ludzi mu obcych. Nie muszę chyba opisywać, jak wielka jest radość prababci, gdy widzi, że roczny prawnuk ją zna i  chce iść na ręce, bo kojarzy, że tak właśnie nosi go na zdjęciu 😊 lub cioci, która pytając, gdzie jest na zdjęciach otrzymuje prawidłową odpowiedź...


Dlatego i Was gorąco zachęcam stworzenia podobnej, wiszącej na ścianie galerii. Może to być tylko kilka zdjęć, niekoniecznie w centralnym punkcie domu. Ważne natomiast jest to, by w czasie oglądania tych zdjęć dużo z dzieckiem rozmawiać, nazywać i pytać, bo poza  słowami przekazujemy jeszcze emocje, które dziecko chłonie i zapamiętuje... Dzięki temu utrwalamy więzi i dajemy naszemu dziecku poczucie, że jest ważne i kochane przez wiele osób. 

Mamy przecież setki, jeśli nie tysiące  zdjęć. Zróbmy z nich dobry użytek....

Komentarze

Popularne posty