"Kiedyś to było" cz.1 - kąpanie noworodków i dzieci


Kąpiel dzieci w latach 30 XX wieku.

 

 


Zastanawiałeś się kiedyś, jak w czasach braku dostępu do bieżącej wody, prądu, środków do mycia, ręcznika i  wanienek  radzono sobie z higieną noworodków, niemowląt i dzieci?  Jak często i w jaki sposób myło się najmłodszych? Czy towarzyszyły temu jakieś rytuały, wierzenia, zabobony? 



Bez względu na porę roku i temperaturę na zewnątrz, dzieci (w przeciwieństwie do dorosłych) kąpano  codziennie. Czas kąpieli zawsze przypadał na wieczór, kiedy obejście ogarniał mrok i wszyscy gromadzili się w domu przy blasku lampy naftowej.

Za wanienkę służyło drewniane, podłużne naczynie nazywane "kompackom". Było klejone lub drążone z jednego kawałka drewna, szersze przy głowie, węższe przy nóżkach, o ok. 85 cm długości. Wodę, która miała służyć do kąpieli przynoszono ze studni i ogrzewano na piecu, pilnując by nie osiągnęła temperatury wrzenia (co miało powodować później u dzieci wysypkę).  Garnek do grzania służył wyłącznie do tego jednego celu - nie można w nim było nic gotować ani trzymać w ciągu dnia. Podobnie jak  w "wanience".

Kąpiel odbywała się w pobliżu pieca. Tam ustawiano niski stolik, na nim  "kompacke" której dno przykrywano lnianą pieluchą. Drugą pieluchą owijano nagie niemowlę i wkładano do wody, podtrzymując je  przez główkę i plecy- pod pachą. Tuż przed włożeniem sprawdzano jeszcze temperaturę wody - jeśli nie parzyła w zanurzany łokieć - była odpowiednia.

Do mycia używano jedynego dostępnego wtedy szarego mydła, a za myjkę służyła właśnie druga pielucha, z której odwijano w wodzie dziecko.

W czasie kąpania bardzo pilnowano, by nikt nie pojawiał się "za głową" dziecka, co mogłoby prowokować jego odchylanie i próby patrzenia w nienaturalnych pozycjach. Zwracano tez uwagę, by nikt nie otworzył drzwi "do pola", szczególnie w zimie. Odkrytemu maluchowi w kąpieli groziłoby  to wielkim niebezpieczeństwem! (maleńka siostra mojego dziadka zmarła z powodu zapalenia płuc nabytego właśnie w tego powodu).

Stygnącą szybko wodę dogrzewano, dolewając  gorącą w okolice nóżek. Po dokładnym umyciu i wyjęciu dziecka z wody, osuszano je poprzez owinięcie w lniany "ręcznik".  Następnie przystępowano do natłuszczania jego skóry.... Masłem. Dużą wagę przykładano do obfitego wysmarowania "załamań" i miejsc narażonych na odparzenia.  Masło działało też leczniczo na pojawiającą się od czasu do czasu ciemieniuchę. By ją usunąć pokrywano nim skórę głowy na godzinę przed kąpielą.

Natłuszczonemu po kąpieli dziecku zakładano pieluchy i  spowijano je, ze szczególnym uwzględnieniem nóg. Te prostowano i ciasno związywano razem, co miało sprawić, ze będą proste w przyszłości. Brudną wodę, w wyniku zabobonu wylewano  dopiero rankiem, po wzejściu słońca- w miejsce, gdzie nikt nie chodzi, a drewniane naczynie dokładnie myto i pozostawiano do wyschnięcia.

Po wykąpaniu niemowlęcia, na miejscu "kompacki" pojawiały się  większe drewniane naczynia (tzw. cebrzyki) w których kąpano kolejne dzieci. Nie dawano im czasu na beztroskie zabawy w wodzie - woda stygła szybko, a w kolejce do mycia czekały nastepne. Za każdym razem wylewano wodę i dawano do mycia czystą. Tu nie przestrzegano już żadnych zabobonnych reguł, chodziło o czas i efekt, co w przypadku pracujących już fizycznie dzieci nie było takie proste.  Niemniej, kąpiel była dla nich i tak wielkim przywilejem - dorośli kąpali się  tylko raz w tygodniu.

Po kąpieli dzieci cała rodzina klękała do wspólnej modlitwy i zasypiała w różnych częściach drewnianej, ciepłej izby... A o tym, gdzie i jak spali najmłodsi - przeczytacie w kolejnych częściach cyklu...

O ile chcecie więcej....?




Komentarze

Popularne posty