Nie wolno! Czyli o tym, jak wspierać dziecko w nauce słuchania i reagowania...
Prawidłowo rozwijające się 9 miesięczne dziecko potrafi zrozumieć emocjonalnie zabarwioną wypowiedź rodziców. Ucieszy się, gdy radośnie zawołacie: pięknie, brawo! i zwróci uwagę na podniesiony głos.
To najlepszy moment, by zacząć uczyć dziecko reagować na zakazy- nie po to, by wprowadzać w domu rygor, ale po to, by było bezpieczniej. Nasz ruchliwy maluch zaczyna coraz sprawniej i szybciej poruszać się po mieszkaniu i niestety, nie zawsze zdążymy dobiec, zanim coś zbroi. Możemy jednak zapobiec tego typu zdarzeniom, jeśli konsekwentnie będziemy stosowali kilka zasad:
- Komunikat musi być jasny - NIE WOLNO! i już... Niespełna rocznemu dziecku nie musimy opowiadać, ze w kontakcie jest prąd, kominek jest ciepły a szklanka się potłucze. Rozprawianie się nad danym tematem może tylko rozbudzić ciekawość malca przebywającego w tym czasie w zasięgu "zakazanego przedmiotu".
- Staramy się o odpowiedni ton. Ton, który jest inny od wszystkich naszych codziennych wypowiedzi. Jest zdecydowany, donośny, krótki, ale nie jest krzykiem, I choć brzmi to dość absurdalnie - najlepiej sprawdzić się i nagrać własną wypowiedź na filmie w telefonie. To najlepszy sposób, by zobaczyć, czy nasze komunikaty są jasne i czytelne.
- Patrzymy na dziecko w momencie mówienia "nie wolno" i po tych słowach. Dzięki temu dziecko rozumie powagę sytuacji i wie, że jest pod kontrolą. Może to wydać się oczywiste, ale byłam świadkiem, gdy matka mówiła do dziecka "nie ruszaj", nie odrywając wzroku od telefonu, a po chwili narzekała "on mnie nic nie słucha...".
- Pilnujemy wyrazu twarzy, bo nasza mimika potrafi nieraz zepsuć całe "widowisko". Komu nie zdarzyło się zrobić srogiej miny, po czym nie wytrzymać i w najlepszym wypadku - zasłaniać drgające ze śmiechu kąciki ust? ;) Kogo nie rozczuliła słodka mina malca...? Jednak takie sytuacje, choć śmieszą, nie powinny mieć miejsca. Nie pozwólmy, by dziecko otrzymywało sprzeczne komunikaty. Jeśli czegoś mu zakazujemy, to po to, by uchronić jego zdrowie, a nawet życie. Jeśli mamy problem z przyjęciem "kamiennej twarzy" nie przedłużajmy całej sytuacji- dajemy jasny komunikat i sami zabieramy dziecko z dala od niebezpieczeństwa.
- Dbamy o to, by nasza mowa była dla dziecka słyszalna. Nie mówimy przy dźwięku telewizora czy zabawek interaktywnych, bo nasza mowa zawsze będzie dla tych dźwięków tylko tłem. Więcej o tym, jak i dlaczego tak się dzieje opisałam w poście Dlaczego moje dziecko nie ma zabawek interaktywnych.
- Jesteśmy konsekwentni - MY- jako osoby wychowujące dziecko. O tym, czego dziecko nie dotyka, decydujemy wspólnie z innymi domownikami i wszyscy trzymamy się tych zasad. O tym, że np. dziecko nie bawi się kablami, nie włącza świateł, nie otwiera szuflad, nie bawi się pilotami itp. powinny być poinformowane także ciocie, babcie i dziadkowie, którym zdarza się pilnować malucha. Jeśli decydujemy się na zakazanie jakiejś czynności- to nie ma od niej "święta". Nie pocieszamy nią dziecka, nie zagadujemy i nie sprawdzamy, czy "wie, że nie wolno".
- Nie mnożymy zakazów. Ograniczamy się do rzeczy grożących zdrowiu, życiu i przedmiotów wartościowych. W zamian zawsze proponujemy dziecku inne miejsca, zabawki, wspólne spędzenie czasu. Nie zostawiamy go "bez zajęcia", bo wtedy powtórzy poprzednią czynność.
- Nie poddajemy się! Zawsze mówimy i robimy to samo. Nawet, gdy dziecko z uśmiechem kolejny raz podąża w zakazanym kierunku. W końcu się nauczy - nauczy dzięki nam...
Komentarze
Prześlij komentarz